sobota, 16 maja 2015

Konopnicka do tablicy

Ostatnimi czasy zarówno w naszym bliskim sąsiedztwie jak i tym nieco dalszym sporo jest remontów i innych prac budowlanych. Łączy się to z wszechobecnym pyłem i kurzem, a nierzadko nieznośnym hałasem. A że nasza Antosia mocno chłonie otaczający ją świat, każdy nowy dźwięk powoduje lawinę pytań w stylu: a kto? a jak? a dlaczego? Gdy tylko usłyszę odgłos wiertarki już wiem, że spokoju nie będzie ;-)
- Mamo, kto znowu tak wierci?
- Panowie coś remontują kochanie.
- Ale dlaczego tak głośno?
- To wiertarka taki dźwięk wydaje - odpowiadam
- Ale kto tak wierci mamo?
- Któryś z sąsiadów córeńko.
Niezadowolona Tosia wraca do zabawy, dźwięk na chwilę ustaje by po chwili wrócić z jeszcze większym natężeniem. W sąsiedniej bramie nowy lokator pisze kolejną historię mieszkania przestawiając ściany - czasami dom drży w posadach - może i podłogom się dostało ;-)
Kolejny dzień i te same pytania sprawiają, że w duchu przeklinam w żywe kamienie okoliczną budowę, robotników z baru na dole i sąsiada z drugiej bramy.
- Mamo, kto tak ciągle wierci??? - pyta dziecko
- Stefek burczymucha - odpowiadam zrezygnowana
Bingo! Ta odpowiedź zadowoliła młodą w pełni co zatamowało potok następnych pytań oscylujących w obrębie rekonstrukcji wszelakich.
Tym oto prostym sposobem mam spokój od dawna. Gdy rano wędrujemy na przystanek autobusowy mijamy okoliczną budowę gdzie znajomy dźwięk nierzadko odprowadza nas do celu. Moje dziecko z miną ważniaka stwierdza krótko:
- Słyszysz? To Stefan burczymucha.
Potakuję szybko aby nie dać szansy ewentualnym budowlanym dylematom.
Majowe popołudnie. Antosia z dziadkiem wracają z podwórka, słychać ich w mieszkaniu gdyż moja córcia od parteru śpiewa. W połowie klatki schodowej spotykają sąsiadkę zza ściany, od której dziewczynka moja dostaje kawałek sernika - za swoje wokalne popisy jak mniemam ;-)
Otwieram drzwi ale nie zdążę się odezwać gdyż moje dziecko dumne i blade oświadcza:
- Widzisz? Dostałam sernik od Stefana burczymuchy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz