środa, 22 kwietnia 2015

Krakowskim targiem ;-)

Jemy zupę. Zupa jak zupa - żaden tam krem, zwykła polska jarzynówa. Szału nie ma. Ale jemy. Mniej więcej w połowie miseczki zaczyna się litania.
- Mamo, już nie chcę
- Jeszcze troszkę Tosieńko
Sprzedałam dwie łyżki. Druga zwrotka.
- Mamo, nie chcę już zupki.
- Tosieńko, zjedz jeszcze. Za mamusię - jedna łyżka. Za tatusia - druga łyżka. Za dziadka - trzecia łyżka. Na czwartą (za ukochaną ciocię Gosię) nie ma zbyt wielkich szans.
- Mamo już naprawdę nie chcę.
- No dobrze, to ostatnie 3 łyżki - decyduję
- Nie dam rady trzech. Mogę pięć? - rezolutnie odpowiada moje szczęście.


niedziela, 19 kwietnia 2015

Spotkał katar ... Antoninę ;-)

Piątkowe przedpołudnie. Masa planów - to mój dzień wolny od pracy, szkodnik w przedszkolu, żyć nie umierać. Póki co - celebruję śniadanie. Wreszcie w ciszy i spokoju, bez stu pytań na minutę i wymagających natychmiastowego rozwiązania problemów. Uwielbiam ten stan. Dzwoni telefon. Wrrrrrr...... Na wyświetlaczu nieznany mi numer. Odbieram - i już wiem, że plany mogę sobie włożyć głęboko w ... buty (jak to powiedział mój ulubiony Woody Allen: "Chcesz rozśmieszyć Pana Boga to powiedz Mu o swoich planach"). Pani z przedszkola słodkim głosem informuje mnie, iż moja potomna zalega pokotem na leżaczku z temperaturą 39 stopni. O żesz!
Szlag trafił śniadanie, czytanie, nicnierobienie i inne jakże przyjemne a na co dzień niedostępne czynności. Pędzę - nie chcę aby długo czekała, poza tym szkoda mi jej najnormalniej w świecie. Wchodzę do sali - leży to moje "siedem nieszczęść", rozpalone, skulone, z mokrym ręcznikiem na głowie - serce się kraje. Wracamy do domu taksówką. Ponownie mierzę temperaturę, przy okazji zauważam, że serce mojej córeńki bardzo szybko bije.
- Ale Ci serduszko wali! - mówię
Po południu dzwoni skype - tatulek nasz ukochany. Antosia błyskawicznie odbiera i wyczerpująco informuje staruszka:
- Tatusiu wiesz? Jestem taka schorowana, serce mi się zepsuło...

środa, 15 kwietnia 2015

Być kobietą, być kobietą ...

Dialog nasz poranny. Antosia szuka czegoś i zniecierpliwiona pyta:
- Mamo, no gdzie to jest?
- Obok szuflady - odpowiadam
- Której? - bystro pyta dziecię
- Tej, w której jest moja bielizna - naprowadzam
- Tej, gdzie trzymasz zbiorniki na pępuszki*?

*pępuszki - cycuszki w nomenklaturze mojej córci


wtorek, 14 kwietnia 2015

Jestem kanibalem

Oglądamy z córcią zdjęcia - różne. Stare, starsze, całkiem nowe - taki fotograficzny misz masz. Znalazłam filmik nakręcony telefonem przez mojego męża w czasie gdy leżałam na patologii ciąży - podłączona do ktg, z brzuchem jak bęben leżę a mój mąż filmuje - trochę obraz ktg, po trosze swoje "minki", kilka ujęć mojego brzucha. Antosia dopytuje:
- To u nas w domku?
- Nie kochanie, to w szpitalu.
- A gdzie ja byłam? - drąży dalej
- W moim brzuchu skarbie.
- Mamo, zjadłaś mnie????????????????????????????????????

piątek, 10 kwietnia 2015

Krokodyl

Postanowiliśmy z tatulkiem ukochanym zrobić dziecku naszemu jedynemu niespodziankę i zamiast do przedszkola zabrać ją do zoo - tym bardziej, że przybytek ten miała już obiecany ze 100 razy i jak dotąd na obietnicach się tylko kończyło. Ileż rano było radości, a mina młodej na hasło "Idziemy dziś do zoo" - bezcenna. Dumni i bladzi wyruszyliśmy - przygnieceni do ziemi słodkim ciężarem świeżych bułeczek maślanych, napojami maści wszelakiej i innymi utensyliami niezbędnymi w krainie zwierząt. Wchodzimy. Na dzień dobry wielbłądy - nie robią na Tosi zbytniego wrażenia, spotkała ich kilka podczas ubiegłorocznych wakacji. Żyrafy, słonie, małpy - wszystko to atrakcyjne, ale z nóg nie zwala. Wreszcie docieramy do terrarium. Żółwie, legwany, węże i małe krokodyle - wow! Jest moc. No i zaczyna się - a dlaczego te krokodyle takie małe? A czemu mają otwarte pyski? A gdzie są większe? Mimo zmęczenia - kilka godzin wszak minęło - nie ma szans ominąć Afrykarium, gdzie są prawdziwe krokodyle Nilowe. Idziemy. Emocje sięgają zenitu - a tu podwodny świat, rekiny, manty - ale nic to w porównaniu z krokodylami. Nie ma szans - oglądamy z prędkością światła bo aligatory czekają!
Wreszcie są - leżą dumnie 3; jeden z otwartym pyskiem, drugi z głową na udzie trzeciego. Jak posągi. Duże, całkowicie nieruchome posągi, przyprawiające o mrowienie na plecach. Moje dziecko zaskoczone i zdegustowane mówi:
- Mamo, miały być krokodyle a nie dekoracja...
Kurtyna.

piątek, 3 kwietnia 2015

Aaaaaa psik!

Przedświąteczny poranek, w domu zamieszanie - jak to przed świętami - sprzątanie, pichcenie - pełen rejwach. W pewnym momencie zmęczona i "zakręcona" postanowiłam na chwilę oderwać się od kuchennych zabiegów i usiadłam w kąciku pokoju, w części "schowana" za drzwiami. Czytam. Wiedziałam, że ten błogi moment nie potrwa długo.
- Tato, gdzie jest mama? - przytomnie spytało moje dziecko
- Nie wiem, była w kuchni. Może poszła do pokoju.
W tym momencie otwarte okno w pokoju dało o sobie znać i kichnęłam serdecznie.
- Mamo, gdzie zrobiłaś a psik???
Jak to mówią: Koniec języka za przewodnika.
:-)

czego nie wiem o mężczyznach a w szczególności o moim własnym ?

Antosia, lat 4 (mamo - skończone 4!) nie wyobraża sobie aby ktoś z domowników mógł skorzystać z łazienki bez jej współuczestnictwa albo przynajmniej bez jej obecności pod drzwiami (dodajmy: przyklejonej do drzwi i w ścisłym kontakcie słownym z osobą w potrzebie ;-)) Na nikim nie robi to już specjalnego wrażenia - pozostaje jedynie powoli otwierać drzwi przy wychodzeniu. Dodam, że właśnie w takich sytuacjach moje dziecko ma tysiące niecierpiących zwłoki pytań typu:
- dlaczego idziesz do pracy?
- dlaczego dziadek Kaziu nie chodzi do pracy?
- ile mucha ma nóg?
i tym podobne.
Niedawno, gdy tatulek jej ukochany udał się był w wiadomym celu w kierunku łazienki, córeczka dopadła do drzwi i próbowała dostać się do środka - na próżno. Zasmucona, kucnęła pod wejściem i zajrzała do łazienki przez otwory wentylacyjne. W tym samym momencie w całym domu rozległ się jej okrzyk pełen zdziwienia:
- Mamo! Dlaczego tata sika nogami do tyłu???
:-D