środa, 20 stycznia 2016

Nocne wędrówki ludów

Nasza córcia odkąd skończyła 1,5 roku ma zwyczaj przychodzenia do naszej sypialni, noc w noc - najczęściej około 3 nad ranem. Jest to już rytuał, a na palcach jednej ręki można policzyć noce, które spędziła w swoim łóżku do rana. Przywykliśmy już do tego, że niezależnie od wielkości naszego małżeńskiego łoża, ostatnie godziny snu spędzamy w pozycjach mało sprzyjających, na brzeżku posłania, "przykryci" zimnymi girami naszej potomnej (najczęściej w okolicach twarzoczaszki).  Walka o kołdrę (mimo, że king size) też jest pozbawiona sensu, bo Tosia skutecznie zapobiega jej używaniu, leżąc na niej w całej swej postaci. Taki los.
Dzisiejszy poranek. Dzwoni budzik - i jakież jest nasze zdziwienie, że jesteśmy sami. Ale nasze zaskoczenie trwa dosłownie chwilę, bo jeszcze dzwonek dźwięczy w uszach a w drzwiach sypialni staje nasza gwiazdeczka i zdegustowana oświadcza:
- Kurcze, spóźniłam się ...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz