wtorek, 21 lipca 2015

Trening

Małżowinek mój stwierdził ostatnio, iż czas najwyższy zadbać o siebie - przekonał go do tego widok w lustrze - jak się był przyznał dni temu parę wstecz. Rozpoczął więc program treningowy - wstaje wcześnie, atakując biedny, styrany organizm ćwiczeniami typu: brzuszki, pompki i inne biegi przełajowe. Póki co - chapeu bas - systematycznie, dokładnie i przykładnie. W swym zapale dopuścił się też paru treningów popołudniowych - przy współudziale zachwyconego i równie zaangażowanego w gimnastykę Antka. I tak ćwiczą sobie udzielając porad wzajemnie - to robią brzuszki, to plecki, to inne "przeszczepy".
Lipcowe popołudnie na norweskiej plaży. Lato właśnie okazało się łaskawe i obdarowało nas jednym, dość słonecznym, choć niezbyt ciepłym - ledwie 16 stopni. Ale jest - i nie pada - a to duży sukces. Korzystamy więc bo nie wiadomo kiedy znowu dostąpimy zaszczytu. Antosia gania po plaży jak szalona - to babki z piasku, to latawiec z tatą, to gra w piłkę - nie marnuje czasu. Równocześnie próbuje nawiązywać kontakt z pojawiającymi się rówieśnikami. Dzieci norweskie słabo jednak mówią po polsku więc córcia moja radzi sobie inaczej. Pozycja do ćwiczenia pompek - i pokazuje młodemu wikingowi jak należy prawidłowo wykonywać trening. W pewnym momencie w ferworze gimnastyki i równoczesnej obserwacji reakcji małego Skandynawa dziecię moje wpada twarzą w piasek. Zamarłam. Czekam czy ruszy Niagara łez. Po chwili Antosia podnosi się jak Feniks z popiołów i z niewzruszoną acz mocno oklejoną piaskiem twarzą mówi:
- Chciałam zrobić plecy ale mi nie wyszło ...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz